
“We all live in a murderous world, as the events in Norway have shown, with 97 dead. Though that is nothing compared to what happens in McDonald’s and Kentucky Fried S*** every day.”
[Wszyscy żyjemy w świecie morderców, co pokazują ataki w Norwegii. To jednak nic w porównaniu z tym, co dzieje się każdego dnia w McDonald's i KFC.]
Słowa te dziennikarz gazety.pl już w pierwszym akapicie swojego artykułu nazywa "lekceważącymi" wobec wydarzeń norweskich. Moim zdaniem to dosyć spore nadużycie i nadinterpretacja. Wokalista mówi wszak o morderstwie. O świecie morderców. Mówi poważnie. Nie kpi i nie ironizuje. Jego sposób postrzegania rzeczywistości, a także system etyczny, jakim się kieruje nie widzi różnicy pomiędzy morderstwem jednego a drugiego zwierzęcia, jakim w końcu jest także i człowiek. Nie umniejsza tragedii z Oslo i Utoyi, twierdzi tylko, że w jego mniemaniu, na Ziemi mają miejsce jeszcze okropniejsze zdarzenia. Zalicza do nich miliony istnień zabijanych codziennie w rzeźniach.
Cierpienie ludzi nie różni się niczym od cierpienia innych zwierząt, co już dosyć dawno dowiedli naukowcy. Zaś sytuacja z Utoyi jest niczym innym jak polowaniem. Był strach, panika, desperackie ucieczki, skakanie do morza, udawanie martwego - tak wynika z opowieści tych, którzy przeżyli te wydarzenia. Czyż dzik, jeleń, słoń... nie reagują podobnie, gdy są gonione przez hordy myśliwych? Moim zdaniem nie ma żadnej różnicy. Mimo wszystko śmierć na polowaniu jest dosyć szybka. Obława wprawdzie może nieco potrwać, ofiara może krwawić długo, zanim jej nie dobiją, ale to i tak nic w porównaniu ze stresem, jaki przeżywają zwierzęta rzeźne. Najpierw w transporcie, a potem w oczekiwaniu na swoją kolej.
To jednak nie ekolodzy, obrońcy praw zwierząt czy nadwrażliwcy to dostrzegli, a ludzie z biznesu mięsnego. Dowiedziono bowiem, że przerażenie przed śmiercią powoduje wydzielanie pewnych substancji, które psują mięso. Stąd poszukiwania tzw. humanitarnych sposobów zabijania. Tyle, że nie chodzi o troskę o zwierzęta, chodzi o biznes. Żeby mięso było konkurencyjne. Żeby jak najmniej wydać, a jak najwięcej zarobić. Czy analogia z obozami zagłady jest aż tak kontrowersyjna? Tam również szukano najszybszych i najtańszych sposobów zabijania, jak największej ilości ludzi. Swoją drogą hitlerowcy już w latach 30. odwiedzali amerykańskie rzeźnie, które jako pierwsze wprowadziły masową produkcję mięsa, czyli wielkie ubojnie. Celem nie było jednak kopiowanie technologii wytwarzania żywności na dużą skalę, a znalezienie sposobu na szybkie wymordowanie Żydów, Cyganów i Słowian. Powód: zwiększenie przestrzeni życiowej, komfort. Czy jedzenie mięsa w czasach, gdy większość ludzi tzw. cywilizacji zachodniej może wybierać, ponieważ gama produktów dostępnych rynkach bez problemu zaspokaja potrzeby ludzkich organizmów, nie jest także komfortem?
Ale wracam do Norwegii i Morisseya. To, co się stało na północy, sparaliżowało mnie na kilka godzin. Wgapiałem się w ekran monitora i sczytywałem kolejne informacje. Od razu słałem też zapytania do znajomych z Oslo i okolic czy ich bliskim nic się nie stało. Spędziłem tam wszakże ponad rok w ostatnich 3 latach. Doskonale znam miejsce wybuchu w centrum. Koło Utoyi tylko przepływałem promem. Niemniej to co się tam działo, było namacalne. Nie anonimowe. Z ludźmi z norweskiej Partii Pracy ratowałem ptaki koło Langesund w 2009 roku, po tym jak z tankowca wyciekło kilka ton ropy na Morzu Północnym. Ba! Po premierze z tej partii został mi się specjalny skafander do wyławiania upaćkanej ropą Ptakowni. Być może pośród setki ludzi, z którymi mijałem się przy czyszczeniu piór, karmieniu, wyławianiu kormoranów, łabędzi, kaczek, mew był ktoś kto teraz został zamordowany. Nie wiem.
Spośród moich znajomych nikt nie stracił nikogo z rodziny ani przyjaciół. Ktoś jednak pisał o sąsiadach, o znajomym znajomych... Sam już nie wiem, co było dla mnie większym szokiem - sam zamach, czy to, że wbrew pierwszym sugestiom dziennikarzy i "specjalistów" po dwóch stronach Oceanu, terrorystą nie okazał się muzułmanin, ale Norweg i do tego chrześcijanin.
Nie umniejszając wcale współczucia dla rodzin, nie mogąc sobie nawet wyobrazić, co musieli odczuwać ci, których bliscy byli na wyspie, a oni jedyne co mogli zrobić to śledzić wiadomości i kontaktować się z policją, nie mówiąc już nawet o tych, którzy na Utoyi próbowali przeżyć, muszę jednak przyznać, że pojawiła się refleksja tożsama z myślami Morrisseya. Tak, pomyślałem o obławach na zwierzęta, o polowaniach dewizowych, gdy wystawia się gościowi z zagranicy gatunek, na który akurat ma chęć zapolować. W Czechach są nawet specjalne tereny, gdzie można ustrzelić sobie lwa albo tygrysa! Pomyślałem też o rzeźniach. O tym, że ginie tam codziennie jeszcze więcej istnień, a strach, stres, trauma są przynajmniej takie same.
Mimo wszystko na facebooku do zdjęcia profilowego nie mam przyklejonego symbolu solidarności ze zwierzętami, a przez tydzień widniała tam norweska flaga. Póki co nie pojawiła się tam także biała gwiazda na niebieskim tle w związku z milionami osób, które głodują w Somalii. Nie załączyłem też zielonej gwiazdy na czerwonym tle, po tym jak w samolotowym wypadku zginęło niewiele mniej osób niż w atakach norweskich. Ranga tego ostatniego inna. Podobnie jak w przypadku Smoleńska - wypadek komunikacyjny. I znów - nie umniejsza to mojego współczucia dla rodzin ofiar, ale jednak wymiar jest inny.
Zapewne związek z danym miejscem czy osobami/istotami generuje wielkość odczucia żalu, smutku, współczucia, gdy spotka je coś traumatycznego. Mnie jednak zawsze bardziej za gardło chwyta cierpienie tych bardziej bezbronnych. Dlatego podobnie jak Morrissey, jestem uwrażliwiony na los zwierząt, na ich prawa. Nie jestem miłośnikiem zwierząt - że wykorzystam tezę Petera Singera - chcę tylko ograniczyć jak najbardziej niepotrzebne cierpienie wszystkich istot.
W czerwcu członkowie Animal Liberation Front zostali aresztowani i postawieni przed sąd, pod zarzutem uwalniania zwierząt z ferm hodowlanych. Nie przeczę, że jest to bardzo prosto wytłumaczalne. Działali wbrew prawu. Wg. wymiaru sprawiedliwości zniszczyli mienie innego obywatela. Ale od razu w głowie powstaje analogia do dawniejszych czasów. Czyż za ukrywanie Żydów w czasie II Wojny Światowej nie groziła śmierć. Takie prawo ustalili wszak hitlerowcy. Albo czy za ukrywanie zbiegłych niewolników w Stanach Zjednoczonych w XIX wieku nie groził sąd? Wcale nie stawiam znaku równości między tymi przykładami rządów i praw. Dostrzegam tylko pewne zmiany, jakie zaszły od czasów niewolnictwa i szalejącego faszyzmu. Zmiany w systemie etycznym. W sposobie postrzegania i wartościowania Istnień - bez względu na kolor skóry, wyznanie, gatunek.
Niemniej w swoim uwrażliwieniu na zwierzęta łapię się na kilku niekonsekwencjach. Po pierwsze, mimo że jak Morrissey nie widzę różnicy między zabiciem człowieka, a zwierzęcia, to jednak raczej znacznie by mi było trudniej zaakceptować towarzystwo (nie mówiąc o przyjaźni) kogoś, kto codziennie zabija ludzi, niż kogoś kto codziennie zabija (=zjada) zwierzęta. Czasem mam ogromną ochotę wypisać się z mojego gatunku, zwyczajnie wstyd mi, że jestem przedstawicielem najbardziej okrutnego i niszczycielskiego rodzaju, jakim jest człowiek, a jednak siadam przy stole z mięsożercami, rozmawiam z nimi, śmieję się, nawet gdy jedzą przy mnie mięso. Nie, nie mam wyrozumiałości mojej Przyjaciółki Paci, i nie myślę, że po prostu ludzkość jeszcze nie okrzepła w myśli wegetariańskiej lub wegańskiej, że wciąż jest to abstrakt. W ogóle o tym nie myślę. Może to taki immunologiczny system, który chroni mnie przed zupełną alienacją. A może myśl, że radykalne ruchy i sądy nie są dobrą strategią promowania idei ekologicznych. Że rdykalizm raczej odstrasza niż zaciekawia. Że ludzie muszą się oswajać, sami dojść do pewnych wniosków. Wszak sam kiedyś jadłem mięso. I choć znałem wegetarian i ich argumenty, to jednak dopóki sam nie przepracowałem w głowie tego tematu, byłem niewzruszony. Minie niedługo 10 lat odkąd nie jem zwierząt. To była jedna myśl o poranku: "nie jestem w stanie zabić żadnego zwierzęcia, więc nie będę się nikim wyręczał." Potem dopiero przyszły refleksje, że zmniejszyłem swój ekologiczny odcisk stopy (ślad ekologiczny), czyli w skrócie, że mniej niszczę planetę, a dopiero na końcu, że ma to spore korzyści zdrowotne. Teraz mam duże ciągoty wegańskie. Ale mimo że rozumiem, popieram i czuję, to jednak jest jakaś blokada. Albo blokady. Jedna z tych blokad nazywa się "czekolada", którą uwielbiam. Czyli komfort, przyjemność... (=przestrzeń życiowa).
Może takie zatory w głowie pojawiają się zawsze, kiedy coś staje w poprzek naszemu dotychczasowemu sposobowi rozumowania. Łatwo to wskazać u innych. Ot, choćby tych, którzy w komentarzach pod artykułem o Morrisseyu wyzywają go od "debili" i "zielonych przygłupów". Nikt nie próbuje polemizować. Znacznie trudniej znaleźć w sobie takie ciasnoty mózgowe. Dlatego staram się być czujny i kiedy pojawia się w mojej głowie agresja wobec czegoś/kogoś, to próbuję reagować inaczej. Albo przesiedzieć z tym wrażeniem trochę, by dowiedzieć się, co mi zazgrzytało.
A kończąc już te moje chaotyczne poranne dumania, zastanawiam się, skąd takie oburzenie i tupanie na koncertową zapowiedź utworu (wcale zresztą nie nowego, bo z drugiej połowy lat 80.) rockowo-alternatywnego zespołu The Smiths, którego sam tytuł "Meat is Murder", a już na pewno tekst nie zostawia żadnych złudzeń, co do wartości, jakim hołduje autor.
P.S. Morrissay wydał oświadczenie w sprawie swojej wypowiedzi, które znalazłem już po opublikowaniu powższego posta. Chyba więc dobrze go zrozumiałem:
MORRISSEY STATEMENT
The recent killings in Norway were horrific. As usual in such cases, the media give the killer exactly what he wants: worldwide fame. We aren't told the names of the people who were killed - almost as if they are not considered to be important enough, yet the media frenzy to turn the killer into a Jack The Ripper star is .... repulsive. He should be un-named, not photographed, and quietly led away.
The comment I made onstage at Warsaw could be further explained this way: Millions of beings are routinely murdered every single day in order to fund profits for McDonalds and KFCruelty, but because these murders are protected by laws, we are asked to feel indifferent about the killings, and to not even dare question them.
If you quite rightly feel horrified at the Norway killings, then it surely naturally follows that you feel horror at the murder of ANY innocent being. You cannot ignore animal suffering simply because animals "are not us."