niedziela, 20 lipca 2014

Zimy!


Straszliwa nocna upalność. Żar odbity od księżyca czy inna cholera. Polewanie się szlauchami do uzupełniania wody w pociągach schładza ciało, ale trzeba jeszcze ratować umysł, by nie wysublimował przez uszy. Znalazłem już kiedyś na to całkiem dobry sposób. Trzeba głośno zawodzić jakąś zimową pieśń. Mi pomaga inkurstowana bogato kolędami "Wigilia na Syberii" - Kaczmarowa ekfraza do obrazu Jacka Malczewskiego o tym samym tytule. Ballada Jarka Nohavicy "Potulni kejkliri" o wędrujących śnieżną polaną kuglarzach również daje radę... 

A w przerwach roboczych oglądałem zatrzymane w kadrach pejzaże z mojej styczniowej podróży za norweskie koło podbiegunowe, gdzie przy -42 stopniach bolały źrenice. 

Lecz w tym samym czasie, gdy ja hipnotyzowałem się bardzo północną i jeszcze bardziej mroźną bielą Finnmarku, Oender (Turek) pokazywał Alefowi (Libańczyk) i Benowi (Tunezyjczyk) zdjęcia z wycieczki na Kubę... Aaaaaaa...! Znów nie przynależę... ;) 

Zimy, zimy, ziiiiiiiiiimy... !!!



piątek, 18 lipca 2014

Mensch

1. Jakiś czas temu wiadomość, że jestem ateistą spowodowała wśród moich współpracowników peronowych (muzułmanów, katolików i prawosławnych) popłoch tylko trochę mniejszy niż nieco wcześniej zapodana informacja, że nie mam smartphona (moja Nokia ileś-tam-ileś zwana jest przez tychże samych współpracowników "alten Leute Handy", czyli komórką starych ludzi). Pomiędzy tymi dwoma konsternacjami można jeszcze wcisnąć moje wegactwo. Niemniej to właśnie moja bezbożność spowodowała podejrzliwe spojrzenia i stwierdzenie, że nie mogę być w takim razie "guete Mensch" ("dobrym człowiekiem" w szwajcarskim niemieckim).


2. Dzisiaj od tychże samych przekatolickich Włochów, uświęconych skrzętnie przestrzeganym teraz właśnie ramadanem Turków oraz od przyozdobionych wielkimi złotymi krzyżami na wyrzeźbionych i opalonych klatach Serbów, usłyszałem, że jestem także "dumme Mensch" ("głupim człowiekiem"). Znalazłem bowiem smartphona Samsunga jakiegoś-tam i nie chciałem go sobie wziąć (jak to jest tu w zwyczaju), lecz odniosłem do biura rzeczy znalezionych. Padła jeszcze okraszona obleśnym śmiechem uwaga, żebym dał go Michaelowi z Kenii, to on zawiezie dzieciom w Afryce... Wyszedłem, rzucając tylko przez ramię: "Vielleicht ich bin kein Mensch" ("Może ja nie jestem człowiekiem"). Pociąg wjeżdżający na peron pierwszy zagłuszył rechot dobiegający zza moich pleców.